Mariusz Olbromski - filolog klasyczny, polonista, muzealnik, od wielu lat zafascynowanyjest Kresami. Urodził się w 1955 roku w rodzinie inteligenckiej w przygranicznym Lubaczowie, powojennej siedzibie wygnanych arcybiskupów lwowskich i miej-scu osiedlenia się wielu mieszkańców miast, które zostały po wschodniej stronie granicy. W latach osiemdziesiątych zało-żył w Lubaczowie Klub Inteligencji Katolickiej, którego przez wiele lat był prezesem. Wiersze zamieszczał między innymi w "Arce", w lubelskich "Kresach", "Frazie", "Więzi", "Roczniku Lwowskim", "Lwowskich Spotkaniach", londyńskiej "Biesiadzie Krzemienieckiej" oraz w zbiorze "Moje serce zostało we Lwowie. Antologia poezji lwowskiej". Opublikował książki poetyckie: "Dwie podróże", "Niepojęte, niewysłowione", "W poszukiwaniu zagubionych miejsc", "Poemat jednej nocy" oraz zarys historii literatury polskiej "Śladami słów skrzydlatych. Pomniki pisarzy i poetów polskich na Kresach południowych dawnej Rzeczy-pospolitej". Zebrał i ogłosił liryki krzemienieckiej poetki Ireny Sandeckiej "Wiersze spod Góry Bony". Opracował i wstępem opatrzył pierwsze wydanie krajowe poezji Feliksa Konarskiego (Ref-Rena), twórcy pieśni "Czerwone maki na Monte Cassino", a także pierwsze bilingwistyczne wydanie utworów Zbigniewa Herberta w lwowskim Wydawnictwie "Kamieniar". Autor na-leży do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Część wierszy zamieszczonych w tej książce uhonorowano w 2007 roku I nagrodą w ogólnopolskim konkursie poetyckim "U progu Kresów"."Książka to pełna uroku, dziwnie jednolicie proza w niej łączy się z wierszami. A wszystko - i wiersze i proza - prze-niknięte jest poezja w szczególnie tradycyjnej formie. Mamy więc gęsty, osadzony w dawnej topice opis Krzemieńca, Wołynia, Podolskiej Płyty. Jest w tym doświadczenie połączone z uczuciem żywionym do tego pejzażu, kultury, ludzi. Jest poezja kontynuująca tradycję "kresową" romantycznych poematów i pozytywistycznych, opisujących powieści. Kontynuująca w sposób szczególny. Osiągnął to Mariusz Olbromski dzięki, by tak rzec, wytrwałej miłości..."Jacek Łukasiewicz"...właśnie sztuka pisarska "Legend znad Ikwy" zawdzięcza najwięcej eseistycznej tradycji Herbertowskiej, zwłaszcza trylogii "Barbarzyńca w ogrodzie", "Labirynt nad morzem" i "Martwa natura z wędzidłem". Nie bez znaczenia jest fakt, że Herbert był lwowianinem i że obydwaj humaniści są klasykami, a tradycja antyczna stanowi centrum aksjologiczne ich pisarstwa. Gdy jednak Herbert mówi, że jest przede wszystkim "opowiadaczem" a nie historykiem, choć to pewne uproszczenie i wyraz pi-sarskiej skromności, Olbromski dopuszcza świadomie do głosu "głos historii", by go konfrontować z głosem "legendy". Histo-ria stanowi w tym świecie przedstawionymjego poezji i prozy wymiar egzystencjalny, natomiast legenda często zlewająca się z mądrością ludową Ukrainy, przydaje temu światu wymiar esencjalny."Marian Maciejewski